piątek, 4 grudnia 2015

Autostop 1., Dzień 8. Genewa - Wenecja/Hitchhike 1st, Day 8th, Geneva - Venice

 
[hejka, utknęłyśmy w Milano...]
[hello, we are stuck in Milano...]

Dzień 8., 19.07.2015, niedziela
Day 8th, 19.07.2015,  Sunday
Start: Genewa, Szwajcaria
Start: Geneva, Switzerland
Koniec: Wenecja, Włochy
Finish: Venice, Italy
Dystans: 578 km
Distance: 578 km

 Niedługo po wschodzie słońca przyszło nam ruszyć w dalszą drogę. I tak na prawdę chyba żadna z nas nie oczekiwała takiego obrotu sprawy. W sensie, chciałyśmy się dostać do Włoch, ale nawet nie do końca marzyłyśmy, że znajdziemy się w samej Wenecji. Po drugie, kiedy się wybiera w swego rodzaju 'round tour' ciężko jest wyczuć ten moment kiedy jechanie dokądś zmienia się we wracanie, chociażby dlatego, że wraca się zupełnie inną drogą. Dla mnie ten dzień był momentem przełomowym, ostatnim dniem jechania 'do', ale tamtego ranka jeszcze niczego nie byłam świadoma. 
Soon after the sunrise there was time to hit the road again. And honestly, neither of us could imagine for that they to turn out the way it did. I mean, we wanted to get to Italy, that's true, but we didn't think to get as far as Venice. Second of all, if you're on a round tour, it's hard to notice that point when you're going to a place and coming back, just because there's no single point you want to get to and go back completely different way. For me this particular day was a peek day, the last day of 'going to', but that's not something I was aware yet at that time.



Zaczęłyśmy od kawy na stacji benzynowej. I jedzenia, i czekolady w które zaopatrzyła nas Gaelle. W tamtym momencie już dawno poddałam się z próbami bycia na diecie bezglutenowej i bez laktozowej (mojemu ciału należą się przeprosiny). Czego nie robi się dla przygody? Potem dotarłyśmy do granicy, gdzie na samym przejściu praktycznie wyściskałyśmy się z Gaelle, podziękowałyśmy, popodciągałyśmy nosami i bez oglądania się za siebie, ruszyłyśmy.
It begun with coffee on a gas station. And food, and chocolate Gaelle bought for us. By that point I gave up gluten and lactose free diet completely (big apologies to my body). But is there anything you wouldn't do for such an adventure? Then we got to the border, where after many hugs, thanks and sniffing with our noses, we set off without looking behind.

 
 

Tam minęło nas sporo samochodów. Większość wypakowanych i obładowanych. W końcu starszy jegomość się zatrzymał. Nie jechał zbyt daleko, ale przynajmniej kawałek w naszą stronę. I tu magia! Okazuje się, że Pan nas widział dnia poprzedniego na Saleve... Nie pytajcie, jak to jest możliwe, ale jest. Jakoś. 
A lot of cars passed by us without stopping. Most of theme were stuffed with things. Finally one elderly men had mercy. He didn't go far, but it was always something. And here's the magic! It turned out that he saw us the day before when we were on Saleve... Don't ask me, how it's even possible. Apparently it is. Somehow.

Zostałyśmy wyrzucone w miejscu, w którym teoretycznie nie było się jak zatrzymać, tuż przy wjeździe na autostradę. Teoretycznie, bo człowiek, który się dla nas zatrzymał jako pierwszy wykonał manewr tak niebezpieczny, że aż zabrakło mi powietrza w płucach. Jechał z naprzeciwka, czyli zjeżdżał z autostrady (myśmy szukały kogoś kto zabierze nas 'na' autostradę, więc stałyśmy po drugiej stronie) a kiedy nas spostrzegł, zawrócił na naszą stronę, stając właściwie w poprzek drogi. I nie, nie dało mu się wytłumaczyć, że my w innym kierunku... 
We were dropped in a place theoretically impossible to stop, right by the ramp to the highway (how many times we were in places like that, I can't count). Theoretically, because the guy who wanted to take us with him came from opposite direction and made crazy turn blocking the entire road, two lanes of the ramp. It was so crazy dangerous. Moreover, we weren't able to explain him, he goes in other direction than us (maybe the board with 'Milan' wasn't clear enough).

W końcu człowiek się poddał (paru innych kierowców obdarzyło go dość wymownymi gestami), a my dołączyłyśmy do dwójki innych autostopowiczów, chłopaka i dziewczyny, i pięć minut później cała nasza czwórka już była w drodze. Para jechała gdzieś nad jezioro, skorzystać z pięknej pogody. Ten kawałek podróży nie trwał zbyt długo, może ze dwadzieścia minut. Pożegnaliśmy się z naszym kierowcą i parą na małym parkingu.
Eventually he had given up (few other drivers made clear gestures what they think about such an irresponsibility), and we joined two other hitch hikers, a boy and a girl, and five minutes later all four of us were on the way again. The couple wanted to get to a lake, make use out of that beautiful weather we had. This part of the journey didn't last long, too. We waved goodbye looking at driving away car from small parking lot.

Szczęście ewidentnie nam sprzyjało, bo następna osoba znalazła się w mgnieniu oka. I tu kolejne moje marzenie się spełniło. Chciałam jechać z Turkiem. I chłopak okazał się być Turkiem, ale tak przestraszonym, że kiedy odezwałam się do niego w jego języku, przestał w ogóle mówić. No i tyle z mojego marzenia o porozmawianiu po turecku z kimś...
Good luck was on our side, because next car appeared in a blink of an eye. And here's where my next dream came true. I wanted to meet some Turkish people. And the boy turned out to be Turkish, however scared so much that when I tried to speak with him in his language, he would say nothing. Well, he didn't speak English either. And that would be it if we talk about my need to talk Turkish with anybody.

Widoki po drodze były cudne. Góry i pola, natura w czystej postaci. No dobrze, tylko troszkę skażonej przez ludzkie dłonie. Korzystając z ciszy w samochodzie, gapiłam się bezczelnie dokoła, wiedząc, że kiedy patrzę w jednym kierunku, nie widzę innych pięknych rzeczy po drugiej stronie. Wybory, ciężkie wybory.
The wives were stunning. The mountains and meadows, the nature in its pure form. Well, maybe just a bit contaminated with human presence. Since the silence was hanging heavily in the car, I decided to focus on the views instead, turning my head left and right, being awfully aware that looking one direction I'm missing something on the other side. Choices, difficult choices.

Turek nas zostawił tylko po to, aby następne 20 kilometrów mogli nas przewieźć przecudni Brytyjczycy. Małżeństwo z niepełnosprawnym synem, którzy przyjechali na wakacje. Nie tylko miałyśmy okazję nacieszyć się tym specyficznie sarkastycznym, czarnym humorem (jej, nie możemy się doczekać, kiedy się Was pozbędziemy), ale też zostaliśmy zabrani na wycieczkę objazdową po przecudnym miasteczku, w którym Państwo się zatrzymali. Nie mogło oczywiście zabraknąć selfie. I wymiany kontaktów. Pragnę nadmienić, że mamy zaproszenie do Londynu, zapewniony dach nad głową, wyżywienie i odbiór z lotniska (chyba, że będziemy autostopować do Anglii). Po wymianie ciepłych uścisków, kilku cynicznych komentarzy, i pomachaniu zostałyśmy same z następnym wyzwaniem.
Turkish boy left us just so we can drive next 20 kilometres with a Brits. The couple was travelling with disabled son for vacation. We got to not only enjoy that sarcastic, black British sense of humour (we're looking forward to dropping was off somewhere), but were taken also on little round tour in the town where they had the hotel booked. We wouldn't let them go without taking pictures together. They wouldn't let us go without exchanging emails. We are invited to London and they promised us bead and bread, and shuttle from an airport (unless we decide to hitch hike). After hugs, goodbyes, few sarcastic comments and waving, we were left alone with our next challenge.

 





Tak. Przedostanie się pod Mont Blanc. Tunelem. Bardzo piękne, pełne niesamowitej, majestatycznej energii miejsce. Góry. Za moimi plecami widać drogę, która wiedzie wprost do tunelu. I któreś z tych zdjęć z górami, to zdjęcie samego szczytu, ale byłam tak zaaferowana patrzeniem, samym miejscem i w ogóle jeszcze pamiętaniem, żeby zrobić jakieś zdjęcia dla Was, że już nawet nie wiem, które dokładnie.  Dwanaście kilometrów tunelu! Pokonane w towarzystwie reżysera współczesnych sztuk teatralnych. Francuza.
Yup. I mean getting under Mont Blanc. Through the tunnel. It's beautiful, tinkling with wonderful, magnificent energy place. The mountains. On one of the photos behind my back you can see the road which takes you up to the tunnel. And one of the photos with the mountains chows Mont Blanc itself, but kill me now I'm not certain which one. I was so busy looking around, breathing in, and remembering to take any photos for you, that everything got mixed. And 12 kilometres of the tunnel! Made in a company of contemporary theatre plays director. French. 


















I tak oto dotarłyśmy do Włoch. Znów przed wjazdem na autostradę. Znalazłyśmy chwilę, żeby się pożywić resztkami śniadania, napatrzeć na maleńkie w oddali góry. Trochę poumierać od gorąca, ale humor nam dopisywał. Jeszcze wtedy nie wiedziałyśmy, jak cudowny to będzie dzień. Jakkolwiek, wcześniej musiałyśmy przejść kolejny kryzys. 
And that's exactly how we got to Italy.  Again finding ourselves by the entrance to the highway. There was a moment to eat the leftovers from breakfast, breath in the last views of the mountains on the horizon, die a little bit from the heat. But we were in wonderful mood, even though we had no idea how marvellous this day is gonna be. However, a crisis had to happen first.


Tutaj zatrzymały się nam dwie Włoszki. Przepiękne, energetyczne kobiety, które jak się okazało, też autostopowały kiedyś. Tutaj niestety popełniłyśmy jeden błąd i zamiast wysiąść na jednej ze stacji odpoczynkowych dałyśmy się wywieźć do Milanu.  Dzisiaj wiem, że wszystko zdarzyło się dokładnie tak, jak powinno, ale w Milanie byłam dosyć sfrustrowana. Nic nie dzieję się bez przyczyny.
Two Italian girls stopped for us there. Beautiful, enthusiastic women, which used to hitch hike themselves. But we made one mistake during travelling with them. Instead of getting of on the rest point they stopped to put some gas, we let them drive us to Milan. Today I know everything happened just as it should be, but in Milan I was so fed up with everything.  Everything happens for a reason.



  
Dang. Tam utknęłyśmy. Tak, zatrzymałyśmy się w McDonald's tylko po to, by odkryć, że nie mają bezpłatnego wi-fi. Zapchałyśmy brzuchy tym, na co nas było stać. I ruszyłyśmy dalej podbijać świat. Co okazało się nieznośnie trudne. Po tym, jak kilka(dziesiąt) samochodów nas minęło bez skutku, a każda kobieta w samochodzie obdarzała nas spojrzeniem pełnym mordu, zapał nam przygasł. Myślałam, że chyba gorszego miejsca na łapanie stopa chyba już nie można było znaleźć. I że przyjdzie nam tu czekać do rana. Jeśli nie wieczność. 
Dang. We got stuck. Yup, we stopped by McDonald's just to discover there's no free wi-fi. We stuffed our stomachs with what we could afford. And went to conquer the world what turned out to be quite a challenge. After few (a lot actually) cars passed us with no bigger results, and every women in a car gave us 'I'd kill you if I could' kind of look, we lost our enthusiasm. I was sure there couldn't be worst spot for hitch hiking in the entire world. And that we are gonna wait here until morning. If not forever.

Ale. Po godzinie czy półtorej szczęście się do nas uśmiechnęło. Mężczyzna znaleziony na parkingu był tak zaaferowany naszą przygodą i w ogóle tym, co robimy, że zgodził się nas podwieźć do następnego punktu odpoczynkowego na autostradzie, mimo, że wcale nie jechał w tamtym kierunku. W ogóle nie wyglądał, jakby jechał gdziekolwiek prócz własnego domu. Ciekawość wzięła górę i Włoch, wymachując rękoma i powtarzając, że jesteśmy szalone i że nikt mu nie uwierzy w tę historię, odwiózł nas nie do następnego punktu, tylko jeszcze punkt dalej, skąd do następnego punktu podwiozła nas sympatyczna para.
But. After an hour or a little bit more the luck winked to us again. There was a guy on the parking lot so entertained by our adventure, and what we were doing, that he agreed to drive us to the closest rest point on the highway, even though he didn't go anywhere in that direction. Well. He didn't even look like going anywhere but home. But his curiosity took over him, and the Italian, waving his hands end gesticulating, and repeating how crazy we are, and that nobody will believe in this story, drove us not to the next but to the one after the closest rest point. And from there, one rest stop further we were driven by a nice couple.




Do tamtego momentu zdążyło się już zrobić całkiem ciemno. Uzupełniłyśmy nasz skromny prowiant w sklepiku, i trochę bez nadziei siedziałyśmy na krawężniku. Była może 8/9 wieczorem. Daga poszła poszukać internetu, ja zostałam na krawężniku. Niektóre punkty odpoczynkowe we Włoszech mają bezpłatne wi-fi. Właściwie to myślałyśmy, żeby się schować w krzakach i iść spać niedługo, zacząć rano znowu. 
By that point the sun set and it was dark. We got some food in a store, and hopelesly sat on the curb. It was maybe 8 or 9 pm. Daga went to catch wi-fi, and I stayed on that curb. Some rest points in Itali have free internet. Actually, we thought to hid in the gras and set up the camp for that night, and start over again tomorrow morning. 


I wtedy zatrzymuje się przy nas samochód. Tak trochę niepewnie, ale do niego podchodzę, gestykulując do Dagi, żeby podeszła. 'Jedzie Pan do Wnecji?'  'Tak.' 'A możemy się zabrać?' Znowu lakoniczne 'tak'. Wpakowałyśmy się, jedziemy, rozmowa raczej standardowa: skąd jesteście, co robicie, i w ogóle. Człowiek bardzo dobrze mówił po angielsku, było nawet miło. No ale wtedy my sie pytamy, czym się Pan zajmuje? A wiedzcie, że autostopowanie we Włoszech jest nielegalne (możecie zauważyć gigantyczne znaki zakazujące tej praktyki niemal przy każdym wjeździe na uatostradę...). Jestem policjantem.
And then a car stopped. I came closer to it, not sure what to expect, and waving for Daga to come closer. 'Are you going to Venice maybe?' 'Yes.' 'Can we go with you?' Again simple 'yes'. We hopped in, on the road, the talk was typical: where are you from, what do you do in life, and so on. He spoke English well, it was a pleasant conversation. But then we ask 'and what's your job?'. By the way, hitch hiking is forbidden in Italy (you can see those huge sings by almost every gate to highways). I am a police officer. 


Jak padła ta odpowiedź w mojej głowie przewinęło się tysiąc czarnych myśl, chociaż spędzenie nocy w więzieniu oznaczało nic, tylko dach nad głową i łóżko, czyli lepiej, niż stacja benzynowa. Ale nie, nic takiego. Wręcz przeciwnie, Pan nas zaczął uświadamiać, że to nielegalne, i żebyśmy następnym razem skorzystały z pociągu. Co więcej, zapytał się, gdzie śpimy. Uhym. Na dworcu autobusowym najprawdopodobniej (Daga myślała, że w Wenecji są plaże, na których możemy rozbić namiot :D). A co z taką stroną jak booking.com, gdzie można tanio znaleźć pokoje? Nie mamy na to pieniędzy.
There was that beautiful picture of us spending the night in a jail, what would mean a roof above our hears and beads, so still better  than a gas station. But no, no such a thing had place. Complete opposite, he told us to take better care, be more careful and aware what we've been doing is illegal, and that next time we should take a train. Moreover, he asked where we're going sleep tonight. Uhym. On a train station (Daga thought there are beaches in Venice where we could put up our tent :D). And what do we thing about booking.com where we could find a cheap hostel? We have no money, sir.


Wiem, że część z Was spojrzy na to sceptycznie, część nie uwierzy, ale czasem w życiu zdarzają się rzeczy jak z opowieści, a ludzie mają w sercach więcej bezinteresownego dobra, niż mogłoby się nam wydawać. Ten człowiek wynajął nam pokój w hotelu, a potem, jak już zostawiłyśmy tam nasze tobołki, zabrał nas na spacer po nocnej Wenecji. 
I know some of you will be sceptical, some won't believe, but sometimes there are things like from a fairytale happening, and people have in their hearts more gentle kindness than we would think. He booked and paid for our hotel room, and then when we dropped off our luggage inside, took us for little walk around Venice by night.

Tak, Wenecja jest piękna. Ale najpiękniejsza jest nocą, kiedy uliczki pustoszeją a turyści w większości idą spać. Wtedy można usiąść przy stoliku w jeszcze otwartym barze i napić się tradycyjnego dla regionu Spritza. A wiecie, co jeszcze rozgrzewa moje serducho? Radość i ekscytacja tego człowieka jego cudnym miastem. To, że mógł nam poopowiadać o wszystkim, podzielić się tym, co kocha. Poszłyśmy na spacer po jednostce policyjnej, budząc biednego strażnika. I kazał nam zamknąć oczy zanim wprowadził nas na plac z przepięknymi budynkami. Nawet nie wiem kiedy, ale zrobiło się bardzo późno (on musiał wstać na 6 rano do pracy), więc odprowadził nas do hotelu i po tym, jak obiecałyśmy się z nim spotkać na obiad dnia następnego, powiedział dobranoc i poszedł w swoją stronę.
Yes, Venice is beautiful. But it's the most beautiful by night, where the streets are empty and most of the tourists asleep. Then you can sit by a table at local bar and sip local Spritz. And you know what made my heart all warm and swollen? The happiness shining through his eyes where he shared his city with us. The love he had for this place, the stories. That he could give all of that to us, and we listened, and walked. We went for a walk around the police station waking up the guard who unfortunately had fallen asleep on duty. And he asked us to close our eyes and lead blind to the square with stunning buildings. I don't know when, but it got so late (he had to get up for work at 6 am), so he walked us back to the hotel, and after we promised to meet the next afternoon, he left us there. 
  
Dla nas jednak noc była jeszcze młoda, więc postanowiłyśmy się powłóczyć trochę po okolicy, kupiłyśmy po pokaźnym włoskim gelato w jeszcze otwartej budce (widzicie radość Dagi? na mojej mordce musiał malować się podobny obraz!). No i to piękne uczucie lekkości w piersiach. I niedowierzanie. I chęć do tańczenia (nie powstrzymywana). I do skakania. I śmiech wyrywający się z ust. I w ogóle bajka. Bajka, na prawdę. Miłość w serduchu. Warto było.
For us the night was still young, so we decided to wander around a bit, just on our won. We bought big Italian gelato in still open stand (can you see how happy Daga is? there had to be the same look on my face!). And that beautiful feeling in my chest. And still not being sure if all of that is real. And that need to dance (I didn't stop it). And to jump. And the laughter rising in my throat. And and the fairytalness. A fairytale it was indeed. Love in my heart. That was worth it.