czwartek, 10 września 2015

Autostop 1., Dzień 3. Norymberga - Stuttgart/Hitchhike 1st, Day 3rd Nuremberg - Stuttgart













[wspominałam, że Niemcy to królestwo falafla?
have I ever mentioned Germany is a kingdom of falafel?]

Dzień 3., 14.07.2015, wtorek
Day 3rd, 14.07.2015,  Tuesday
Start: Norymberga. Niemcy
Start: Nuremberg, Germany
Koniec: Stuttgart, Niemcy
Finish: Stuttgart, Germany
Dystans: 210 km
Distance: 210 km
Ten etap naszej podróży zaczęłyśmy wybitnie wcześnie. Nie, żebyśmy absolutnie, dobrowolnie się na to pisały, chociaż nasz ambitny plan zakładał, że będziemy wyruszać o brzasku - nasz gospodarz musiał opuścić dom koło szóstej chyba. Jak przyszłe notki pokażą, były to jednak tylko i wyłącznie nasze pobożne życzenia. Tego ranka, zdane na łaskę i gościnność Alberto, mimo wszystko musiałyśmy się pozbierać wcześnie. 
This step of our journey had begun extremely early. Not that we really wanted to set off that early, even though we planned on leaving in mornings, but this time our host had to leave around 6 A.M. As future posts will show, our plans were just plans, the reality turned out to be different. But that morning, depending from Alberto, we had to get up at that time anyway.

Nie, nie chciałyśmy śniadania. Kawa w zupełności by wystarczyła. 
No, we did not want breakfast. Coffee would be absolutely enough.
 

Jednak Alberto, który spał jeszcze krócej niż my, przywitał nas małą ucztą. Tak, spał krócej, bo musiał zastawić stół i zaparzyć kawę. Ja po raz pierwszy, nie licząc degustacji kawy na SLOT Art Festival, piłam ją czarną. Wiecie, laktoza. Natomiast jak widać na obrazku powyżej, moja dieta bezglutenowa pomachała wesoło na pożegnanie. Na prawdę nie chciałyśmy nic jeść, trochę żeby już nie nadużywać gościnności, jednak nasz sympatyczny gospodarz parząc kolejny kubek kawy (na kubek Dagi poszła cała kafetiera :P) odwrócił się od kuchenki i patrząc jak szamiemy, stwierdził 'jeśli postawisz dzieciom do kakao coś do jedzenia, zniknie wszystko'. Czyli właściwie dałyśmy się podejść!
But Alberto who got even less sleep than we, prepared little feast for us. Yes, he slept less just because he got up to set up the table and make coffee. That was first time for me, when I had regular coffee without milk, the coffee tasting during SLOT Art Festival does not count. You know, lactose. That morning I said also goodbyes with my gluten free diet. We were honest saying we do not want food, to not overuse the hostility more than we already did, but our kind host making the next cup of coffee (Daga used all of it so he had to make more :P) turned his face to us and looking how the snacks are disappearing in our mouth said 'if you give something sweet to eat to children with coco, they will do'. So we were tricked into breakfast!

Nie zapomniałyśmy o podziękowaniu. Spakowane, jeszcze znalazłyśmy sekundkę, aby wyrazić naszą wdzięczność - koślawy niemiecki, utykający hiszpański(?...) i trochę angielskiego doprawione polskimi słodyczami, czyli kwintesencja naszej wieczormo-nocnej konwersacji.
We remembered to give our thanks. Already packed, we still had a second to express how grateful we are - broken German, baaaad Spanish(?...) and a bit of English flavoured with Polish candies were the most perfect summary of our night conversation.

Zanim wyszliśmy, Alberto dał nam jeszcze swój email i poprosił, abyśmy się skontaktowały z nim czasem.  Potem wpakowałyśmy nasze zacne osoby i jeszcze zacniejsze plecaki do auta, i zostałyśmy odwiezione na drogę wylotową z Norymbergi. Właściwie to na stację benzynową, gdzie spotkałyśmy zadziwiająco dużo polaków! Niestety nikt się nad nami nie zlitował. Dopiero jakiś Niemiec, nie jadący w sumie daleko, bo do Schwabach. Zawsze te parę kilometrów bliżej... 
Before long, Alberto gave us his email address and made to promise we will  contact him sometimes. Then we packed ourselves and our belongings into the car and were given a ride to a road going out of the city. Actually it was a gas station where we met a lot of Poles! Unfortunately neither of them had mercy on us, but there was a German guy who stopped. He did not go far, just to Schwabach, but it was still few kilometres closer to our goal.

Po pierwsze, pan kierowca jakoś tak źle skręcił, że wylądowaliśmy na trasie do Monachium (może cały świat próbował nam powiedzieć, że właśnie tam powinnyśmy się znaleźć?). Tak swoją drogą, był to bardzo fajny człowiek, zajmujący się organizowaniem jakiś pozaformalnych zajęć dla dzieciaków. A po drugie wysadził nas w miejscu, z którego myślałam, że już się nie wydostaniemy - tuż za skrzyżowaniem i tuż przed wjazdem na autostradę, gdzie teoretycznie nikt by się nie zatrzymał.
First of all, on the way he took wrong turn, that we got on the road to Munich (maybe that was the world trying to tell us we should be there?). By the way, he was really great person who worked in the field of non formal education for children. Second of all, he dropped us off right between the traffic lights and the ramp onto the highway to Stuttgart, where theoritically was forbidden to stop.

Czekałyśmy może ze dwadzieścia minut. Nic. W końcu podchodzą do nas jakieś dwie starsze panie, ciekawe co tu robimy. Autostopujemy. Hummm. Tutaj na pewno nic nie złapiemy, tak oto rzeką. I wierzcie lub nie, tyle co jedna z pań skończyła wypowiadać to optymistyczne zdanie, na pobocze tuż za nami zjechał samochód. 'Wsiadajcie, jedziemy do Stuttgartu'. 
We had been waiting maybe 20 minutes. Nothing happened. Nothing. Until two elderly ladies just walking by noticed us and stopped curious what we were doing there.We were hitch-hiking. Hymmmm. We for sure will catch nothing here, they said. And believe me or not, when one of the ladies finished that not so optimistic sentence, a car stopped on the side of the road, right behind our backs. 'Get in, we're going to Stuttgart'.

Wzruszyłam przepraszająco ramionami i uśmiechnęłam się do pań, które chciał nas podnieść na duchu i skupiłam na upychaniu dobytku w bagażniku auta. To był moment trochę jak w filmie, idealne wyczucie czasu, pięknie wyreżyserowane. Potem, już będąc w drodze, dowiedziałyśmy się, że właśnie ci Państwo  zauważyli nas mijając i specjalnie zawrócili. Bo córka Pani jest w Australii, też autostopuje, i Pani chciałaby, żeby była bezpieczna. Ona też powiedziała, że zabrali nas, bo wiedziała, że z nimi będziemy bezpieczne, że nikt lepszy się nie zatrzyma, a chciała, żebyśmy dotarły do celu całe i zdrowe. Piękne, prawda? Absolutnie, niewyobrażalnie magiczne. Karma.
I looked at the ladies who wanted to build up our positive energy with slight smile, and focused on stuffing my things into the trunk. That was a moment like in a movie, perfectly timed, you would not think things like that happen in real life. Then, being on the way, we were told that this couple passed us once and turned back. Because the lad had a daughter and she's doing the same thing in Australia right now. And she wanted her to be safe. She also said, she knew we will be safe with them, that there will not be anyone else better than them to give us a lift so we get to the destination safe and sound. It was beautiful, wasn't it? Absolutely, unbelievably magical. Karma.

Do Stuttgartu dotarłyśmy tak, jak nam życzono - całe i zdrowe. Droga upłynęła szybko i przyjemnie. Po niedospanej nocy monotonia widoków za oknem w końcu nas uśpiła trochę. Bo konwersacja przycichła i nie działo się nic. Przez sam Stuttgart przeciskałyśmy się chyba dłużej, niż do samego miasta. Korki i remonty, brzmi znajomo.
We reached Stuttgart as we were wished - safe and sound. The way passed by nice and quick. After the night with that little sleep the views from behind car shields tucked us to sleep, because after some time the conversation slowly died, and there was nothing to do, but sit. Getting through Stuttgart took more time than the way to the city itself. The traffic jam and roadworks as in Poland.

Wysadzone zostałyśmy blisko centrum centrum, nawet w pobliżu jakiegoś uniwersytetu i akademików, gdzie postanowiłyśmy skonsumować resztki naszych zapasów a później poleżeć na trawie. Było gorąco, trawa prawie zielona, ale odpoczęłyśmy. Droga zajęła nam może w sumie ze 4 godziny, zdecydowanie mniej niż oczekiwałyśmy. 
They dropped us off close to the city centre, and a university with dormitories, where we stayed to eat the leftovers of food, and lie on the grass. It was awfully hot, the grass was almost green, but we took our time. It took maybe 4 hours to get here, way less than we were expecting.

W końcu zebrałyśmy się w sobie aby po raz kolejny narzucić plecaki i ruszyłyśmy na zwiad. Z niewielkim trudem znalazłyśmy centrum informacji, mapę i... rozkład jazdy wydarzeń kulturalnych! Spiłyśmy kawę, złapałyśmy wi-fi i kontakt z bliskimi, trochę się powygłupiałyśmy robiąc poniższe zdjęcie dla Marcina S., który nie chciał uwierzyć, gdzie jesteśmy. 
At least the energy was restored enough to put our backpacks again on and check around. With a little truble the information center was found along with a map, and.. the schedule of cultural events happening around! We grabbed coffe, Wi-Fi connection and connection with people we love, we got a bit silly taking selfies for Marcin S. as the ones below, he did not want to believe where we are.

[pamiętacie tą radziecką bajkę? ^^]
[there was that cartoon made in ZSRR about Wolf and Rabbit, that's what we're pretending to be. wilk is Polish word for wolf]


Tu ichniejszy 'rynek'.
The main square.

Nie tylko my wpadłyśmy na pomysł, aby wbijać się na koncert z bagażami. Był to jakiś festiwal kultur, dużo jedzenia z całego świata, fajna muzyka, wejście za darmo. Posiedziałyśmy trochę pod drzewem, znowu się porelaksowałyśmy, nachłonęłyśmy atmosferę miejsca i wydarzenia. Poobserwowałyśmy.
There were more people trying to get through the crowds with luggage to the concerts. It was some kind of festival of cultures, a lot of food from all over the world, good music, free entry. We spent some time sitting by the stage under a tree, relaxing again, sniffing the atmosphere of this place. We looked carefully around.


Kogo nie mogło zabraknąć? Mojej Turcji!
What shouldn't be lacking there? My Turkey!



W sumie to całkiem fajne, kiedy ludzie w taki sposób korzystają z przestrzeni publicznej. Świetnie, że w niektórych miejscach nawet w samym centrum miasta można znaleźć przestrzeń zieloną, idealną na piknik i relaks. To Niemcy chyba opanowali do perfekcji, gdzie nawet picie w miejscach publicznych jest dozwolone. 
It's nice when people use public spaces this way. It's great when you can find a lot of green areas even in the middle of a city, perfect for a picnic or chill out. That's what Germans mastered, where even drinking in public is allowed.

A teraz spróbujmy znaleźć Betty...
And now we're trying to figure out where Betty is...




 Kiedy cały świat podpowiada Ci, że jesteś na dobrej drodze - next stop Africa! [następny przystanek Afryka!]
When the whole world tels you, you're on the right path -next stop Africa!




Betty została znaleziona. I miała siłę, żeby szybko z nami wyskoczyć na zakupy w ostatniej chwili, zanim sklepy zostaną pozamykane. To nie tak jak u nas w Krakowie, że mamy całodobowe Tesco na Kapelance. 
Betty was found. And she had enough energy to go for groceries in last minute, before they will close stores. It's not like Kraków with big Tesco on Kapelenka [24hours grocery store in Kraków, Poland].



Mimo lekkiego zmęczenia, siadłyśmy i napiłyśmy się jeszcze piwa w lokalnym pubie.
Even though we were a bit exhausted, there's always energy for a beer in local bar.


A potem był oczywiście falafel w bardzo fajnym miejscu, do którego chętnie bym jeszcze wróciła.
And there was also falafel in nice spot, where I would love to go back one day.


Wisienką na torcie był ten moment w kuchni, już po powrocie, kiedy siedziałyśmy a Daga z Betty wspominały erasmusowe czasy. Mała, przytulna przestrzeń, dwa piękne głosy. Bo Betty się bardzo przyjemnie słucha, uwierzcie. To jedna z tych osób, które absolutnie skradły moje serce, z piękną duszą, cudnym sercem, burzą loków okalających cudną twarz. Ja się tak troszkę zakochałam, zachwyciłam, zachłysnęłam. Jak by tego było mało, po rozmowach o życiu i miłości, Betty wyciągnęła słodką krzyżówkę gitary z ukulele, i zaśpiewała dla nas. Serducho mi się ściskało, kiedy grała Youth nagrane przez Daughter. Na chwilę znalazłyśmy się poza rzeczywistościa i czasem. To miała być tylko jedna piosenka... 
There was also that perfect moment at the end of that day, when we sat altogether in the kitchen, and Daga was talking with Betty about their Erasmus experience. Small, cosy space, two beautiful voices. Because it's nice to listen to Betty's voice. That's one of the people who absolutely stole my heart, with beautiful soul, wonderful and kind heart, a bush of curly hair surrounding pretty face. I felt in love, got amazed, overwhelmed. We spoke about life and love, and afterwards Betty played on something between guitar and ukulele, and sang. My heart got warm and all swollen when I heard first chords of Youth by Daughter. We got in that space somewhere between time and reality, when one next song turned into a sparkle, and minutes did not count any more.

I aż żal było burzyć tę atmosferę prozaiczną potrzebą pójścia do łóżka, próbą odpoczęcia przed kolejnym dniem. Tym razem dniem nie w podróży. Ale na relację znowu musicie poczekać.
It was so painful to shutter the atmosphere by the prose of neccesity of going to bed and getting some rest before the next day. The day, we were going to spent in Stuttgatr. But more will be said in the next post.